Wielokulturowe miasto ucieczkowe i jednodniówki – rozmowa z dr Kamilą Szymańską o Lesznie

O wielokulturowym, „ucieczkowym Lesznie”, jednodniówkach oraz innych niezatartych śladach ewangelickiej historii w mieście opowiada w rozmowie z luter2017.pl dr Kamila Szymańska.


W literaturze historycznej Leszno nazywane jest miastem ucieczkowym. Ewangelicy z Góry uczynili z tego miejsca ważny ośrodek życia ewangelickiego. Kiedy to się zmieniło?

Tak naprawdę pierwsi ewangelicy pojawili się w Lesznie w połowie XVI wieku. Przyjmuje się, że ok. 1565 roku Rafał Leszczyński, ówczesny właściciel miasta, przeszedł na wyznanie Braci Czeskich i powstała tutaj parafia. Bracia Czescy pojawili się na terenie Wielkopolski już wcześniej. Po pierwszych prześladowaniach za rządów Ferdynanda I wielu wędrowało przez Wielkopolskę w kierunku Prus Książęcych, gdzie otrzymali gwarancję swobody religijnej. Niektórzy reprezentanci wielkopolskiej szlachty byli zainteresowani ich przyjęciem – poparcia udzielili Braciom Czeskim m.in. Andrzej Górka, Jakub Ostroróg, Jan Krotowski czy Rafał Leszczyński. Co ciekawe, w swych początkach parafia czeskobraterska w Lesznie była raczej niemiecka niż czeska. Wskazują na to skromne informacje źródłowe odnośnie składu parafii i kadry duchownych. Na początku XVII wieku osiedlali się w Lesznie m.in. częściowo spolszczeni Czesi przybywający z Poznania czy Torunia, ale największy napływ nowej ludności miał miejsce podczas wojny 30-letniej w 1628 roku. Trzy lata wcześniej Jan Amos Komeński wraz z reprezentantami Kościoła czeskobraterskiego negocjował z Rafałem Leszczyńskim warunki przyjęcia większej liczby wiernych, gdyż po klęsce frakcji protestanckiej na Białej Górze w 1620 roku represje się nasilały i z czasem objęły nie tylko zwykłych wiernych, duchowieństwo, ale także szlachtę – alternatywa była prosta: albo konwersja na katolicyzm albo wywłaszczenie i banicja.

Wspomniała pani słowo uchodźcy, kwestię niezwykle aktualną. Jak zareagowali leszczynianie na napływ ludzi, którzy mówili inaczej i modlili się inaczej?

Na pewno nikt ich nie pytał o zdanie, bo Leszno było miastem prywatnym i to właściciel podejmował decyzję. Zaważył na niej na pewno fakt, że w Lesznie istniała już parafia Braci Czeskich, a sam właściciel był tego wyznania. Ci nowi ludzie wyznawali taką samą religię, jak spora liczba mieszkańców Leszna, a czeski język też w mieście nie brzmiał obco. Z perspektywy ekonomicznej możemy powiedzieć, że uchodźcy byli ludźmi pożądanymi, gdyż Leszno było wówczas małym miasteczkiem, położonym na uboczu głównych szlaków handlowych. Powiększenie liczby mieszkańców – wykwalifikowanych rzemieślników – dawało szansę na rozwój, co też wkrótce stało się rzeczywistością także dlatego, że właściciele miasta potrafili doskonale zorganizować życie wszystkich mieszkańców w tak skomplikowanej sytuacji. W Lesznie osiadła elita Braci Czeskich, którą stanowili wykształceni duchowni. Po wygaśnięciu protestanckiej linii Ostrorogów w latach 30. XVII wieku upadła tamtejsza parafia. Po przekazaniu dotychczasowego kościoła Braci Czeskich katolikom archiwum, bibliotekę i siedzibę senioratu przeniesiono do Leszna. I w ten sposób Leszno stało się niepisaną stolicą Jednoty na obczyźnie. Część ludności skierowano do innych miejscowości w dobrach Leszczyńskich, także do odległej Włodawy.

Ale to chyba jeszcze nie był koniec napływu ludności nierzymskokatolickiej?

Nie. Niedługo później przybyli luteranie z pobliskiej Góry, położonej na Śląsku, a oddalonej od Leszna o zalewie ok. 20 km. Praktycznie całe miasto, cała parafia przeniosły się do Leszna. Wkrótce, w drugiej połowie XVII wieku to właśnie luteranie stali się dominującą w mieście wspólnotą. Miała na to wpływ także postawa emigracji czeskiej z 1628 roku, która traktowała pobyt w Lesznie jako tymczasowy. Wiarę w rychły powrót do ojczyzny podzielał zwłaszcza Komeński propagując poglądy chiliastyczne i liczne w czasach wojny 30-letniej proroctwa przewidujące upadek katolickich Habsburgów. Wizje takie miała także jego wychowanica, Krystyna Poniatowska. Niemniej jednak po pewnym czasie kupił sobie Komeński tutaj dom, a ta część społeczności czesko braterskiej, która po zniszczeniu Leszna w 1656 roku w czasie „potopu” szwedzkiego, nie udała się na emigrację szybko ulegała polonizacji lub germanizacji. Ostatnia książka wydana w Lesznie w j. czeskim datowana jest na 1701 rok. Bracia czescy stanowili na początku dominującą siłę, tak intelektualną, jak ekonomiczną. W drugiej połowie XVII w. przewagę zyskali luteranie, bardziej pragmatyczni, konkretni, co uwidacznia się np. w wyborze studiów: wśród leszczyńskich luteranów wielu było prawników, lekarzy. Bracia czescy pozostawili po sobie znaczący dorobek intelektualny w postaci wydanych dzieł. Pielęgnowali kontakty z ośrodkami teologicznymi i naukowym w Holandii, Szwajcarii, Anglii, także na terenie Niemiec, co pośrednio znajduje odzwierciedlenie w zgromadzonym przez Jednotę księgozbiorze.

Czy istniała jakaś specyfika leszczyńskiego luteranizmu zarówno w aspekcie teologicznym, ale też wydawniczym?

Przede wszystkim leszczyński luteranizm był bardzo śląski. Luteranie choć stali się „tutejsi”, to zawsze pielęgnowali kontakty ze swymi śląskimi krewnymi, partnerami w interesach, tam udawali się do szkół. Liczni duchowni ordynowani byli do Wielkopolski ze Śląska, z czasem wielkopolscy duchowni wysyłani byli np. w charakterze polskich kaznodziejów do ośrodków śląskich. W ten sposób Leszno było „kalką” miast śląskich. Na pewno luteranie zaważyli na dziejach leszczyńskiego drukarstwa. Jakkolwiek pierwszy warsztat typograficzny sprowadzili do Leszna ok. 1629 roku Bracia Czescy, drukarnia ta bardzo szybko przestała pełnić funkcję wyznaniowej, kościelnej, a przeszedłszy na własność Daniela Vettera stała się ważnym ośrodkiem ponadwyznaniowym, spod pras którego wyszły także ważne dzieła literackie w języku polskim i naukowe. To jednak wszyscy kolejni drukarze leszczyńscy aż po XX wiek byli luteranami. Ich dorobek był zdecydowanie utylitarny i nie mógł równać się z osiągnięciami Vettera, ale dzięki temu dysponujemy dziś cennymi źródłami do dziejów mieszkańców Leszna XVII i XVIII wieku.

Znaczną część produkcji wydawniczej tych oficyn stanowiły druki okolicznościowe dokumentujące ważne wydarzenia w życiu miasta i wspólnot parafialnych, głównie jednak kazania pogrzebowe z cennymi z naszej perspektywy życiorysami mieszczan: burmistrzów, duchownych, zamożnych kupców i rzemieślników i członków ich rodzin. Nie była to specyfika leszczyńska, bo podobne druki ukazywały się powszechnie także na Śląsku, Pomorzu i na terenie księstw niemieckich. Tym jednak – swego rodzaju masowością i popularnym charakterem tych tekstów – luteranie wyróżniali się kulturowo w Lesznie, bo w tym samym okresie duchowni reformowani poświęcali się tej dochodowej działalności tylko w przypadku postaci wybitnych, częściej też publikowali wiersze. W miejscowych drukarniach wydawano również śpiewniki i modlitewniki, dzieła z zakresu literatury budującej dla obydwu wyznań, realizowano także zlecenia katolików, np. okolicznych klasztorów franciszkańskich czy benedyktynów z pobliskiego Lubinia.

Za szczególnie cenne uważam drobne ulotki noworoczne, wydawane dla parafii luterańskich w Lesznie i Śmiglu, które zachowały się w pojedynczych, unikatowych egzemplarzach. Ocalały niemal cudem, bo należą do tych publikacji, które po „utracie ważności” zazwyczaj ulegają zniszczeniu albo chowa się je gdzieś na dnie szuflady. Są to karty z życzeniami noworocznymi dla parafian i tekstem pieśni ułożonej z tej okazji. Zachowane druki leszczyńskie niosą treści konwencjonalne o charakterze dziękczynno-błagalnym, ale w niektórych, zwłaszcza wydawanych w XVIII wieku, znajdujemy akcenty lokalne. W Lesznie część tych tekstów układał ks. Zachariasz Heermann, który ponoć w Nowy Rok sam odśpiewywał pieśni swojego autorstwa. Druki noworoczne rozprowadzane były także przez uczniów szkół luterańskich, którzy chodzili z nimi od domu do domu, a dochód uzyskany z zebranych datków przeznaczany był na edukację najbiedniejszych. To znów specyfika śląska: jednodniówki takie wydawano również we Wrocławiu, Zgorzelcu i innych miastach.

Czy w tej literaturze była też polskojęzyczna literatura ewangelicka?

Niestety nie. Parafia luterańska w Lesznie była zdecydowanie niemiecka, choć tutejsi duchowni uczyli się języka polskiego, a bibliotece parafialnej znajdowały się nieliczne teksty polskie. Swego rodzaju zamknięcie zamanifestowali luteranie już podczas przygotowań do obrad Colloquium Charitativum. Polska szlachta luterańska dążyła do pojednania z Braćmi Czeskimi i stworzenia jednej delegacji, która byłaby silniejsza niż dwie małe, które będą mówić wprawdzie wspólnym głosem Kościołów ewangelickich, ale jednak oddzielnie. Duchowni luterańscy w Lesznie byli bardzo wstrzemięźliwi, wszystkie kwestie konsultowali z teologami w Wittenberdze, co doprowadziło do fiaska inicjatywy i pokazało pewne zasklepienie parafii i brak otwartości. Luteranie w Lesznie tworzyli w pewien sposób grupę zamkniętą; myślę, że powodem tego było także to, że przyszli do Leszna jako ukształtowana parafia: nie musieli – jak Jednota – budować wspólnoty ludzi przybyłych z różnych miejscowości, ale przenieśli się tu już zorganizowaną grupą.

W ten tygiel kulturowo-wyznaniowy wkracza doniosła postać – ks. Johann Heermann. Czy dzieje ewangelickie Leszna można mierzyć przed i po Heermannie?

Trudno zastosować taką cezurę, bo ks. Johann Heermann osiadł w Lesznie w początkach funkcjonowania parafii luterańskiej; „po nim” było praktycznie wszystko. Na pewno jest postacią dla leszczyńskiego luteranizmu szczególną i najważniejszą. Mieszkańcom Leszna, zapewne nie tylko luteranom, Heermann był znany. Gdy przybył do Leszna w 1638 roku był już uznanym poetą i teologiem ze sporym dorobkiem literackim. Fakt, że Bogusław Leszczyński, który wkrótce, w 1642 roku konwertował na katolicyzm, zaprasza Heermanna do Leszna, ofiarowuje mu działkę pod budowę domu jest czymś znaczącym. Schorowany Heermann resztę życia spędził w Lesznie bardzo pracowicie: wydawał kolejne dzieła, ale i angażował się w lokalne życie kulturalne i towarzyskie. Jednym z jego przejawów jest dorobek poetycki grona uczestniczącego w nieformalnym kole literackim. Należał do niego także Heermann i jego synowie. Co interesujące grupa ta była ponadwyznaniowa, a nawet uczestniczyła w nim młoda córka duchownego Jednoty, Anna Memorata, która zasłynęła jako pisząca łacińskie wiersze. Jakkolwiek oceny poetyckich dokonań młodej kobiety przez znawców literatury bywały surowe, nie miało to wpływu na popularność jej twórczości. Swe utwory dedykowali Annie reprezentanci leszczyńskiej elity piszącej, w tym Heermann. Pozostawił po sobie Johann Heermann także teksty znaczące dla dziejów miasta, np. kazanie pt. „Baw Gedancken…” z 1642 roku (Myśli budujące), odnotować też trzeba jego współudział w wydaniu jubileuszowego druku z okazji rocznicy wynalazku druku.

Jak długo luteranie stanowili większość w Lesznie?

Do 1945 roku, choć już na przestrzeni XIX stulecia zaczęła wzrastać liczba katolików i proporcje w udziale wyznań w Lesznie powoli ulegały zmianom. Trzeba pamiętać, że w czasach pruskich do Leszna przybywali m.in. urzędnicy i wojskowi z głębi Niemiec; obok starych, zasiedziałych od pokoleń ewangelików pojawili się też nowi. W 1920 roku Leszno wróciło do Polski. Nie wszyscy z dotychczasowych mieszkańców chcieli być obywatelami państwa polskiego. Zaczęła się wówczas wymiana ludności, która w pewien sposób została dobrze zaplanowana i zorganizowana. Wielu leszczyńskich Niemców-luteranów zamieniło się Polakami, którzy mieszkali na terenie Niemiec na sklepy, warsztaty, domy. Część jednak pozostała: parafie ewangelickie nadal działały, luteranie posiadali własne szkoły, instytucje dobroczynne, prowadzili zakłady, sklepy. Rok 1945 to zmierzch parafii luterańskiej i reformowanej, w przypadku tej drugiej definitywny koniec.

Na ile udało się zachować w Lesznie pamięć o poprzednich mieszkańcach?

To się udaje. Jest to proces, który trwa. W przypadku Leszna, które po 1945 roku stało się niemal całkowicie miastem polskim i katolickim, proces ten był szczególnie trudny, gdyż znaczna część jego historii to dziedzictwo protestanckie, niemieckie. Te zmagania z historią widoczne są w publikacjach na temat dziejów miasta, nawet w takich wydawnictwach, jak przewodniki turystyczne. Nie chodzi może tyle o przekłamywanie historii, ale o przemilczanie pewnych faktów i stosowanie socjalistycznej poprawności politycznej. Tak, jak bracia czescy z uwagi na słowiański rodowód i husyckie korzenie łatwiejsi byli do zaakceptowania, o tyle w przypadku luteranów było inaczej. Choć nie pomijano ich obecności w życiu miasta, to w rzeczywistości dopiero od lat 90. XX wieku dorobek luteranów i ich wkład w rozwój Leszna staje się bardziej znany przeciętnym mieszkańcom tego miasta.

Jakie są wasze największe skarby czeskobratersko-luterańskiego okresu?

W przestrzeni miasta zachowały się kościoły, dziś należące do parafii katolickich. Ich wnętrza oraz tablice epitafijne i nagrobne w ich otoczeniu są świadectwem obecności ewangelików. W przypadku Braci Czeskich do kategorii skarbów zaliczyć należy przedmioty liturgiczne z kościoła św. Jana, które wywiezione z miasta podczas II wojny światowej do Herrnhut wróciły do Leszna w l. 60. XX wieku i eksponowane są w Muzeum Okręgowym w Lesznie. Są to renesansowe kielichy komunijne, w tym jeden przywieziony do Leszna jeszcze przez Komeńskiego, nakrycia ołtarzowe fundowane przez szlacheckich patronów oraz pozostałe paramenty i naczynia. W zbiorach muzeum znajduje się także całopostaciowy portret Fryderyka V, tzw. króla zimowego, który bracia czescy przywieźli do Leszna w 1628 roku oraz piśmienniczy dorobek członków Jednoty. Dziedzictwo luteranów to przede wszystkim wspomniane płyty nagrobne, portrety pastorów oraz książki – fragment parafialnej biblioteki: lokalne śpiewniki, modlitewniki oraz teksty teologiczne, dzieła tutejszych duchownych, m.in. Johanna Heermanna, Zachariasza Herrmanna, Christiana Siegmunda Thomasa, Johanna Caspara Längnera i innych. W szerszym wymiarze całe historyczne centrum miasta to dzieło reprezentantów różnych nacji i wyznań, którzy traktowali je jako swój dom i pracowali dla jego dobra. Oprócz Niemców, Polaków i Czechów zamieszkiwali Leszno też mniej liczni Węgrzy, Włosi, a nawet Szkoci, jak np. Jan Jonston, wybitna postać związana z Kościołem reformowanym, współpracownik Komeńskiego, autor prac z zakresu przyrodoznawstwa, medycyny, filozofii. Jego przykład najlepiej ilustruje skomplikowaną mozaikę Leszna: był po ojcu Szkotem, po matce Niemcem, a podpisywał się na kartach tytułowych swych dzieł Scoto-Polonus. W Lesznie od XVII wieku obecni byli także Żydzi.

Zbliżamy się do 500-lecia Reformacji. Czy Muzeum w Lesznie ma jakieś plany związane z jubileuszem?

Przymierzamy się wraz z Muzeum Ziemi Wschowskiej do przygotowania wystawy o roboczym tytule „Stolice wielkopolskiego protestantyzmu”. Wystawa będzie składała się z dwu części prezentowanych w dwu muzeach: w Lesznie i Wschowie, ale tworzyć będzie integralną całość. Planujemy też wspólny katalog. Wystawa ma przedstawiać dzieje protestantyzmu i jego dziedzictwo w Lesznie i Wschowie, ale też ariański Śmigiel. My skoncentrujemy się na dwu pierwszych ośrodkach: Braciach Czeskich, pokazując istniejące tu trzy parafie tego wyznania: czeską, niemiecką i polską oraz wspólnotę luterańską, a także dzieje gminy ariańskiej i parafii luterańskiej w Śmiglu. Wschowa przedstawi swoje bogate dziedzictwo luterańskie. Dopełnieniem tych działań będzie konferencja naukowa.


dr Kamila Szymańska, bibliotekoznawca, absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego; starszy kustosz w Muzeum Okręgowym w Lesznie, zajmuje się muzealnym księgozbiorem. Zainteresowania badawcze koncentruje wokół zagadnień druku jako medium komunikacji społecznej w południowo-zachodniej Wielkopolsce w XVII–XVIII wieku, kultury książki i drukarstwa na pograniczu wielkopolsko-śląskim.

>> Więcej informacji o kielichu komunijnym braci czeskich

>>Kościół Krzyża (dawny kościół luterański w mieście)

>>kościół św. Jana w Lesznie (dawny główny kościół Jednoty Braci Czeskich)