Reformacja – powrót do różnorodnej normalności – rozmowa z ks. prof. Diarmaidem MacCullochem z Uniwersytetu w Oksfordzie

Jakie były przyczyny reformacji i dlaczego Anglia nie stała się luterańska? Czym charakteryzowała się reformacja w Anglii? Na te i wiele innych pytań odpowiada jeden z najwybitniejszych znawców historii reformacji na świecie, ks. prof. Diarmaid MacCulloch z Uniwersytetu w Oksfordzie.


Nie od dziś wiadomo, że nie było reformacji w liczbie pojedynczej. Nie brakowało narracji protestanckich, twierdzących, że zanim nastała reformacja, świat tkwił w ciemnych wiekach, czy wręcz duchowej pustyni. Wiemy, że to nieprawda. Czy wobec tego możliwe jest wskazanie powodów, które niewątpliwie doprowadziły do reformacji?

Myślę, że były dwa: pierwszy dotyczy Kościoła Zachodniego w średniowieczu, który był nietypowy poprzez fakt, że tak długo i na tak dużym obszarze pozostawał jedną instytucją. To niezwykłe dla chrześcijaństwa. Zazwyczaj istnieją różne wersje chrześcijaństwa obok siebie i Polska jest tutaj dobrym przykładem, gdyż właśnie na polskich terenach przenikały się granice katolicyzmu i prawosławia, podczas gdy w Europie Zachodniej, począwszy od dalekich zakątków Irlandii aż do Europy Środkowej, była jedna instytucja. Ta unikalność była niejako skazana na podział i właśnie to stało się w XVI wieku. Chrześcijaństwo zachodnie uległo fragmentacji tak, jak reszta chrześcijaństwa była podzielona przez tyle wieków. Wraz z nastaniem reformacji i podziałem Kościoła przywrócona została normalność.

W jakim sensie możemy mówić o przywróceniu normalności?

Chrześcijaństwo ze swojej natury jest podzielone. Nigdy nie istniał jeden Kościół chrześcijański. W okresie reformacji działo się wiele strasznych rzeczy, jednak sam fakt podziału nie jest jakiś nadzwyczajny, jak to się zwykło mówić głównie dlatego, że wielu ludzi patrzy jedynie na Kościół Zachodni i uważa, że stanowi on jakąś normę. Inną nadzwyczajną cechą Kościoła łacińskiego był całkowity zakaz małżeństwa duchownych. Był to jedyny Kościół w historii chrześcijaństwa, który uczynił z celibatu duchownych obowiązek. Często zapominamy o tym, że wraz z pojawieniem się reformacji, przywrócono małżeństwa duchownych. Wystarczy wspomnieć choćby pierwszą dekadę reformacji – małżeństwo Marcina Lutra, Bucera i wielu innych. Nie była to jakaś tam poboczna sprawa, ale jasny komunikat, że małżeństwo odgrywa istotną rolę w służbie duchownego i że duchowni nie są oderwani od zwykłych ludzi.

Ale czy naprawdę chodziło o celibat? Luter ożenił się dopiero w 1525 roku i początkowo nie chciał tego robić. W jakimś sensie nakłoniono go do ożenku, mimo że później sam odkrył zalety małżeństwa dla siebie.

To raptem siedem lat od rozpoczęcia reformacji. Celibat pojawił się jako temat kontrowersyjny dość szybko i stał się absolutnie ważny dla duchowieństwa. Od czasu reformacji małżeństwa księży były powszechne. Tylko niewielu się nie żeniło. Duchowni uważali, że tym samym przyczyniali się do demontażu idei duchowieństwa jako osobnej kasty, innego rodzaju ludzi. Małżeństwo i relacje seksualne są częścią człowieczeństwa i uważano, że kler musi to również ukazywać swoim przykładem. Zapominamy o tej reformacyjnej kwestii, ponieważ dziś – przynajmniej dla protestantów – nie jest to żadną kontrowersją, ale wówczas była to istotna kwestia.

Wspomniałem pojęcie duchowej pustyni fałszywie przypisywanej duchowości późnego średniowiecza. Irlandzki historyk katolicki Eamon Duffy pokazał w swojej monumentalnej książce „The stripping the altars” (Ogałacanie ołtarzy), że w przededniu reformacji wszystko funkcjonowało właściwie bardzo dobrze – kwitła mistyka chrześcijańska, różne formy pobożności, bractwa. Kościół był żywy, a nie martwy. Co się więc stało?

Jestem wielbicielem tej książki. To, co mówi o średniowiecznym Kościele, że był niezwykle żywy, spełniał oczekiwania większości wiernych, to prawda. Interesujące jest jednak to, że Duffy nie wspomina w ogóle klasztorów. Wręcz je pomija. O Anglii mówi, że była to bardzo dobra część starego Kościoła. I rzeczywiście, funkcjonował on bardzo dobrze, jego biskupi byli w większości godni podziwu. Zgadzam się z Eamonem Duffy, gdy ukazuje nam obraz Kościoła zaspokającego duchowe potrzeby zwykłych wierzących, ale najwyraźniej coś zaiskrzyło, gdy Luter wystąpił ze swoim protestem. Wytłumaczyłbym to w ten sposób, że Kościół za bardzo oddalił się od swych dokumentów założycielskich w kwestii, która dotyczyła zbawienia. Z czyśćca uczyniono centralną sprawę całego systemu oferującego zbawienie i nie dało się tego usprawiedliwić na podstawie tekstu biblijnego. Oczywiście wszystko mogło toczyć się swoim torem, jeśli po prostu podążasz wraz z nurtem życia Kościoła, ale jeśli pojawi się ktoś charyzmatyczny i wskaże, że obowiązująca praktyka nie jest częścią biblijnego przesłania, to wówczas mamy do czynienia z kwestią niezwykle wybuchową, i właśnie to uczynił Marcin Luter.

Byli jednak także tacy reformatorzy jak Wycliff czy Hus

Różnica polegała głównie na sposobie, dzięki któremu przesłanie mogło się rozprzestrzeniać. I był nim druk. To takie banalne hasło, gdy mówimy, że wynalazek prasy drukarskiej o wszystkim zdecydował, ale naprawdę tak było. Wspomniał pan Johna Wycliffa – inną kwestią jest to (a jest to naprawdę dziwne), że spadkobiercy Wycliffa – lollardzi – nie przekuli swojego przesłania w muzykę. Nie mieli pieśni, a to jest jedna z najważniejszych tajnych broni reformacji. Wystarczy pomyśleć o Lutrze, piszącym inspirujące hymny, o reformowanych protestantach, którzy stworzyli metryczny psalm – muzyka tych ludzi była prawdziwym wyzwoleniem dla innych. Wyśpiewywanie swojego wyznania było przełomem. Kościół rzymski nieco sprywatyzował muzykę poprzez rozwój pięknych chórów i muzyki gregoriańskiej, zabierając ją ludziom, a powierzając profesjonalistom, muzykom i duchownym. Luter i Kalwin przywrócili muzykę ludowi i w mojej ocenie było to ważniejsze niż głoszenie kazań, ponieważ ludzie nie tylko słuchali, ale i wyrażali to, w co wierzyli. Husyci mieli swoją muzykę i dlatego odnieśli sukces. Udało im się nawet utworzyć Kościół narodowy, zanim nastała reformacja. Geniusz Lutra polegał na tym, że udało mu się przeskoczyć bariery językowe i jego przesłanie nie ograniczało się jedynie do Niemców, ale stało się również francuskie, angielskie itd. Reformowani byli nawet lepsi od Lutra w umiędzynarodowieniu swojej teologii. I znów, niezwykle istotną rolę odgrywał psalm, który tak łatwo było przełożyć z angielskiego na francuski. Powstał Psałterz Genewski lub jego angielska wersja autorstwa Sternholda i Hopkinsa.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której zapominamy w odniesieniu do protestantyzmu. Reformacja mogła się tak szybko rozprzestrzeniać również dzięki międzynarodowemu językowi, którym była łacina! Panuje uprzedzenie, że reformacja pozbyła się łaciny. Nic bardziej mylnego! Jak inaczej reformator z Niemiec czy Szwajcarii mógł rozmawiać z reformatorem z Anglii? Tylko po łacinie! To przecież takie oczywiste! Proszę spojrzeć na Jana Łaskiego – jak inaczej mógł rozmawiać ze swoimi angielskimi przyjaciółmi? Oczywiście po łacinie. Nigdy nie mówił po angielsku. Nikt nie uczył się angielskiego, gdyż był to trudny język dla przybyszów z Kontynentu i niezwykle marginalny w Europie. Tylko paru cudzoziemców potrafiło mówić po angielsku. Większość z nich mogła co najwyżej zamówić posiłek po angielsku.

A zatem wszyscy liderzy tzw. Kościoła Cudzoziemców w Londynie (ang. Strange Church), protestanckich imigrantów w Anglii, używali łaciny?

Tak, z całą pewnością liderzy mówili po łacinie, ponieważ był to język, którym musiał się posługiwać każdy wykształcony człowiek. I w ten sposób reformacja mogła się rozwijać. Dzięki łacinie.

Jesteśmy w Oksfordzie, o którym w 1521 roku arcybiskup Canterbury William Warham napisał list do kardynała Wolseya, bliskiego współpracownika Henryka VIII i arcybiskupa Yorku. Korespondencja dotyczyła „stanu spraw na Uniwersytecie w Oksfordzie, który został zainfekowany herezjami Lutra i innych”. W liście pojawia się również żądanie, aby wszyscy, którzy przechowują dzieła Lutra, wydali je władzom, które powinny spalić je na stosie. Wiemy również, że pierwszymi męczennikami reformacji w Anglii byli luteranie, w tym przede wszystkim augustianin Robert Barnes. Jak duże było oddziaływanie Lutra na Anglię? Dlaczego Anglia nie stała się luterańska? Czy powodem było stanowisko Lutra wobec małżeństwa Henryka VIII z królową Katarzyną Aragońską, które doprowadziło później do zerwania Anglii z Rzymem?

Był to pewien czynnik. Luter rzeczywiście był przeciwko stwierdzeniu nieważności tego małżeństwa, a to oznaczało, że zarówno król, jak i jego poplecznicy byli przeciwko Lutrowi. Jednak o wiele ważniejsza była kwestia wspomnianych już lollardów. Jeśli przyjrzymy się zasadom wiary, jakie wyznawała większość zwolenników tego ruchu, to zauważymy, że treści te niezbyt przystawały do poglądów Lutra. Na przykład: Luter nie miał zbyt dobrego zdania o Liście św. Jakuba, gdyż uważał, że za dużo mówi o dobrych uczynkach, a za mało o Chrystusie i usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę, podczas gdy lollardzi bardzo cenili ten list. Podkreślali doniosłość bogobojnego życia w opozycji do oficjalnego Kościoła, który ich zdaniem nie stawał na wysokości zadania. Tak więc podkreślali znaczenie Listu Jakuba. W konsekwencji tego usprawiedliwienie z łaski przez wiarę nie było dla lollardów tak istotne w ich sporze z Kościołem jak dla Lutra. Lollardzi byli również wrogo nastawieni wobec świętych wizerunków, a Luter już nie. Wspomniał pan Roberta Barnesa, który z całą pewnością był luteraninem. Gdy w latach 20. XVI wieku Barnes spotkał się z działającymi w ukryciu lollardami, chciał ich przekonać, że mylili się w niektórych kwestiach. Nie udało mu się to i możemy potem obserwować proces odsuwania się reformacji w Anglii od Lutra, bardziej w kierunku wierzeń lollardów. Oni nie stanowili wprawdzie jakieś wielkiej grupy w społeczeństwie późnośredniowiecznej Anglii, ale wydaje się, że ich poglądy ukształtowały sposób, w jaki Anglia przyjęła protestantyzm, który bliższy był tradycji reformowanej. Aby zrozumieć ten osobliwy przełom, fakt, że Anglia w ogóle nie stała się luterańska w odróżnieniu od wielu innych krajów, trzeba uwzględnić ruch lollardów. Pierwsze oddziaływanie Lutra, istotne w kołach uniwersyteckich, było krótkotrwałe i dość szybko możemy zaobserwować odchodzenie od teologii Lutra. Inną ważną kwestią, o której nie wspomniałem, była Eucharystia. Lollardzi byli bardzo sceptyczni wobec idei realnej obecności Chrystusa w Sakramencie. Luter w nią wierzył, Szwajcarzy odrzucali, podobnie zresztą jak angielska reformacja. Mamy więc przynajmniej trzy duże kwestie – znaczenie Prawa, wizerunków i Eucharystię.

Wielu – szczególnie rzymskokatolickich – historyków dokonuje dość powierzchownej analizy twierdząc, że angielska reformacja dotyczyła właściwie kwestii małżeńskich Henryka VIII, a sprawa nie była przecież tak prosta. Jeszcze inni historycy spekulują, że królowa Anna Boleyn, matka wielkiej królowej Elżbiety I Tudor, i jeden z najznamienitszych polityków na dworze Henryka VIII – Sir Thomas Cromwell – potajemnie sprzyjali luterańskiej reformacji. Czy można to zweryfikować?

Myślę, że używanie pojęcia ‘luterański’ nie jest zbyt pomocne, ponieważ słowo to było dość uniwersalnie stosowane w kategoriach pejoratywnych przez przeciwników reformacji wobec wszystkich ‘heretyków’. Czynili też tak Hiszpanie, mówiąc o luteranos. Czy AnnaBoleyn była luteranką? Nie sądzę. Nie miała żadnych kontaktów z Niemcami, ale z Francją, stąd też w moich książkach używam innego pojęcia – evangelical, które nie oznacza tego samego, co w luterańskiej tradycji. W języku niemieckim evangelisch oznacza ewangelicki, a więc zasadniczo luterański, podczas gdy evangelikal odnosi się do XIX-wiecznych protestantów angielskich. W Anglii również stosuje się termin evangelical, ale oznacza ono coś innego niż dzisiaj. Tak więc, użyłem tego słowa w odniesieniu do królowej Anny Boleyn, ale również do arcybiskupa Thomasa Cranmera oraz Cromwella, ponieważ ich wyznanie znajdowało się dopiero w procesie kształtowania, a działo się to również w procesie odchodzenia od Lutra. Wiara Cromwella była znacznie bardziej radykalna niż Lutra i wykazuje pewne tendencje, które później rozwiną się w kierunku tradycji reformowanej. Jeśli spojrzymy na reformację Henryka VIII, mamy do czynienia z wieloma czynnikami, jak na przykład zerwanie z papiestwem, jednak to jeszcze nie oznacza reformacji. Henryk nienawidził papieża, ale to nie czyniło z niego jeszcze protestanta. Ale już Cromwell, jego kanclerz i główny minister, oraz Cranmer, arcybiskup Canterbury, byli protestantami, evangelicals. Cromwell jako pierwszy otrzymał niezwykle dziwny tytuł wiceregenta ds. duchowych. Realizował swoją własną agendę, posługując się autorytetem króla i dlatego m.in. został skazany na śmierć. Jednym z zarzutów kierowanych podczas procesu Cromwella było oskarżenie o protestancką herezję. Powinien być właściwie spalony na stosie, ale król okazał miłosierdzie i nakazał wykonać wyrok śmierci poprzez ścięcie.

Niektórzy cenieni teolodzy protestanccy, zarówno luteranie, jak i reformowani, podkreślają, że reformacji nie należy świętować czy upamiętniać z katolikami. Z drugiej strony mamy katolików krytykujących papieża Franciszka za udział w jubileuszowym nabożeństwie reformacyjnym z luteranami w Lund na rozpoczęcie obchodów 500 lat reformacji. Konserwatyści katoliccy wskazują, że nie wolno świętować rozwodu. Jakie jest pańskie stanowisko wobec jubileuszu reformacyjnego?

Czy powinniśmy świętować? Myślę, że powinniśmy wspominać i upamiętniać reformację jako coś naprawdę ważnego. To nie zobowiązuje nas do stwierdzenia, że reformacja była zła czy dobra, ponieważ była mieszanką obydwu. Dla wielu była wyzwoleniem, a dla innych jeszcze katastrofą. Zniszczyła wiele pięknych rzeczy, ale również stworzyła wiele pięknych dzieł. Można powiedzieć, że wyzwoliła nas i utorowała drogę do oświecenia. Tak więc, jest to podobna kwestia, jak z tym strasznym referendum ws. Brexitu, które niedawno mieliśmy. Nie można odpowiedzieć prostym ‘tak’ lub ‘nie’ na skomplikowane pytania i to był problem tego nieszczęsnego wydarzenia. W mojej ocenie nie można też powiedzieć ‘tak’ lub ‘nie’ wobec reformacji. Z pewnością jednak była ona niezwykle istotna. Jesteśmy w Oksfordzie i około sześć lat temu ufundowaliśmy tablicę w kościele uniwersyteckim Marii Panny, upamiętniającą tych, którzy byli członkami naszego uniwersytetu lub pochodzili z hrabstwa Oksford i zginęli tylko dlatego, że byli protestantami czy katolikami. Na ścianie umieściliśmy w porządku alfabetycznym listę, którą przygotowałem, z nazwiskami katolików i protestantów, których zabito w okresie reformacji. Na tablicy widnieje tekst: pamiętaj o tych, którzy zmarli. Inicjatywa była pomysłem przedstawiciela królowej w Oksfordzie, który jest anglikaninem ożenionym z katoliczką. W jego starej szkole, Eaton College, była już taka tablica poświęcona uczniom, którzy zmarli – katolikom i protestantom. Przeszczepiliśmy tę ideę do Oksfordu, a odsłonięcia dokonał kanclerz uniwersytetu – Sir Chris Patton, katolik, ostatni brytyjski gubernator Hong Kongu.

Czy na liście są jacyś luteranie?

Nie, ponieważ tutaj nie było luteran. Cranmer był początkowo luteraninem, ale później oddalił się od luteranizmu. Barnes, o którym już powiedzieliśmy, że na pewno był luteraninem, był związany z Cambridge i został spalony na stosie w Londynie. Nikt nie zastąpił Barnesa jako luteranina.

A William Tyndale?

Z Tyndalem jest dość interesująca sprawa. Wczesna część jego tłumaczenia Biblii jest pod wyraźnym wpływem Lutra, a przedmowa do Listu do Rzymian jest właściwie tłumaczeniem tekstu niemieckiego reformatora. Po tym jak ukończył Nowy Testament, cofnął się do Starego Testamentu, gdzie znajdują się księgi prawa. Tutaj wprowadzenie Tyndale’a do każdej księgi jest zupełnie nowe i jest dalekie od spojrzenia Lutra na znaczenie prawa (Zakonu).

Czy są jeszcze jakieś tematy dotyczące historii reformacji, które wciąż są niejasne lub czy możemy założyć, że wszystko już zostało opowiedziane? Czy – używając pańskich słów – są jeszcze jakieś smoki i nieznane terytoria?

Nie jest możliwe zakończenie dyskusji o reformacji. Mamy znacznie lepszy obraz sytuacji niż mieliśmy. Możemy obok siebie położyć teologię, ekonomię, nauki społeczne, politykę i stwierdzić, że nie ma tylko jednej rzeczy, która wpłynęła na rozwój reformacji. Gdy byłem młodszy, wszystko kręciło się wokół ekonomii i spraw społecznych. Teologia nie była istotna. Ponownie odkryliśmy znaczenie idei w ciągu ostatnich 20 lat. Myślę, że powinniśmy bardziej zwrócić uwagę na tzw. radykalne skrzydło reformacji i bardziej zgłębić kwestię wątpliwości dotyczące wiary w XVI wieku i jak były one wyrażane.

Wątpliwości? Czy ludzie wówczas w ogóle wątpili?

No więc właśnie! Najwyraźniej było ich więcej niż nam się mogło wydawać, ale wątpiącym było dość trudno znaleźć słowa dla opisania swoich przemyśleń. Było tak częściowo dlatego, że takie myśli były niebezpieczne, a częściowo dlatego ze względu na brak koncepcji dla ujęcia tych myśli. Dziś żyjemy w świecie, w którym łatwo jest wyrazić wątpliwości, być może nawet łatwiej jest wypowiedzieć wątpliwości niż wyrazić wiarę. Poza tym moglibyśmy jeszcze bliżej przyjrzeć się ludziom, którzy na różne sposoby się podporządkowywali reformacji, ponieważ po prostu musieli. Moglibyśmy się również zastanowić się, na ile ludzie uwewnętrznili reformację, jak stawali się protestantami i co to właściwie oznaczało. Jak wiele ze starego świata przetrwało obok nowego? W luteranizmie akurat jasne jest, że przetrwało wiele, ale w reformowanym protestantyzmie już nie. Tutaj w Anglii wiele rzeczy przetrwało i najlepsze w tym wszystkim jest to, że możemy mieć teraz pełniejszą perspektywę, że nie musimy koncentrować się na najlepszych momentach naszej historii. Możemy też odnaleźć dobre rzeczy w historii innych ludzi. Krótko – możemy lepiej wydawać nasz osąd.

W swojej ostatniej książce „All things made new” napisał pan, że wielu ludzi uważa, że reformacja w Anglii była reformacją bez reformacji, katolicyzmem bez papieża, czy też luteranizmem bez nauki o usprawiedliwieniu z łaski przez wiarę. Stwierdził pan: „Przez ostatnie dwa wieki Kościół Anglii stał się coraz bardziej biegły w zacieraniu swoich śladów i ukrywaniu faktu, że wyrasta z reformacji, która była protestancka do szpiku kości.” Jakie jest dziś znaczenie reformacji dla Kościoła Anglii?

Kościół Anglii zacierał swoje ślady, ponieważ jego spora część poszła w innym kierunku, katolickim kierunku, a stało się tak poprzez zachowanie sieci katedr, które niezbyt pasują do protestanckiej teologii i praktyki. W Anglii jednak przetrwały. Jeśli ma się ruch wewnątrz Kościoła, który postrzega się wyłącznie w kategoriach katolickich, to reformacja staje się pewnym zakłopotaniem. Kościół Anglii zmienił swoją pozycję. umieszczając się między protestantyzmem a rzymskim katolicyzmem. Jeśli tak się robi, to automatycznie odrzuca się bliskość wobec reformacji. I to właśnie mam na myśli, mówiąc o zacieraniu śladów.

W wielu angielskich książkach dostępnych przed jubileuszem reformacji znajdują stwierdzenia, że Kościół Anglii utracił swoją substancję i integralność. Można nawet zaobserwować intelektualną modę na bycie katolikiem w Anglii.

Myślę, że jest to jakiś rodzaj iluzji, ponieważ rzymscy katolicy wykazują tendencję do celebrowania swoich konwertytów, podczas gdy anglikanie tego nie czynią. Konwersja odbywa się w obydwu kierunkach i nie jest to ‘po anglikańsku’, by się nią ekscytować. Uważamy, że jest to po prostu niegrzeczne. Jest mała ceremonia, podczas której przyjmuje się osoby do Kościoła Anglii, ale ma ona charakter prywatny i nie prowadzi się jej publicznie. Często słyszy się o konwersjach na katolicyzm z powodu relacji dziennikarzy, którzy lepiej rozumieją katolicyzm, ponieważ jest dla nich prostszy. Nie muszą być szczególnie religijni, aby go zrozumieć i umieć opisać. Anglikanizm nie jest prosty. Nie jest taki efektowny jak katolicyzm, który łatwiej pokazać w radio czy telewizji. Nie rozpaczam nad Kościołem Anglii. Mamy pełno sporów i gniewu – jedną z naszych cech jest to, że spieramy się publicznie, a katolicy częściej spierają się poza widownią. Anglikanie uwielbiają się spierać i są w tym dobrzy.

Czy reformacja się udała czy nie?

Znów nie odpowiem ani tak, ani nie. Nie można sobie wyobrazić współczesnego świata bez reformacji. Jest ona nieuniknionym faktem, częścią składową bycia Europejczykiem. Wszyscy zostaliśmy odmienieni przez reformację. Wciąż żyjemy powiewem reformacji.


>> Audycje reformacyjne prof. MacCullocha na BBC 


Diarmaid MacCulloch jest profesorem historii Kościoła na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu w Oksordzie, członkiem Brytyjskiej Akademii Nauk, przez 20 lat był współwydawcą Journal of Ecclesiastical History. Specjalizuje się w historii Anglii Tudorów. Jest autorem wielu książek i innych publikacji naukowych, w tym monumentalnej biografii Thomasa Cranmera, za którą otrzymał szereg prestiżowych nagród. Napisał również obszerną monografię o historii reformacji (Reformation: Europe’s House Divided 1490-1700), a także Historię Chrześcijaństwa (A History of Christianity: the First Three Thousand Years  oraz książkę o historii ciszy (Silence: a Christian History). Obecnie pracuje nad biografią Thomasa Cromwella. Profesor MacCulloch wielokrotnie współtworzył programy BBC4 i BBC2. Wystąpił w wielu filmach dokumentalnych „A History of Christianity – the first 3,000 years”, „How God made the English” (BBC2, 2012) oraz „Henry VIII’s fixer: the rise and fall of Thomas Cromwell” (BBC2, 2013); oraz w serii BBC Sex and the West W styczniu 2012 królowa Elżbieta II przyznała profesorowi tytuł szlachecki. Prof. MacCulloch jest również diakonem Kościoła Anglii.