Moja Reformacja – ewangelickie refleksje na Święto Reformacji

Dlaczego Reformacja jest fajna i Halloween może się schować? Jak wytłumaczyć znaczenie Reformacji 5-letniemu dziecku? Na czym polega kłopotliwy charakter wolności? Co ma wspólnego Reformacja z wzorami do naśladowania, Biblią w ręku, bezkompromisowością i jaki jest jej związek z życiem świadomym? – o tym i wielu innych, osobistych aspektach Reformacji opowiadają ewangelicy z różnych stron Polski (i nie tylko)


Preludium do powrotu Chrystusa na ziemię

Słysząc o przygotowaniach do obchodów 500-lecia Reformacji niektórzy mogą odnieść wrażenie, że chodzi o uczczenie wydarzenia, które miało miejsce tylko raz – w przeszłości – i jest aktem dokonanym. Dla mnie Reformacja stanowi trwający proces, który zakończy się dopiero, gdy Jezus Chrystus powróci na ziemię.

Potrzeba reformacji zachodzi zawsze wtedy, kiedy ludzie zaczynają nadmiernie skupiać się na literze prawa, zapominając czemu to prawo miało służyć, lub przywiązują zbyt wielką wagę do form i rytuałów, gubiąc całkowicie ich treść i duchowy wymiar. Popadanie w legalizm i formalizm grozi wszystkim, niezależnie od czasów i poglądów. Dlatego pierwsze ślady Reformacji można znaleźć już w Nowym Testamencie, bo czymże innym są spory Jezusa z faryzeuszami na temat istoty szabatu? Czym był pierwszy sobór apostolski w Jerozolimie, podczas którego zdjęto z poganochrześcijan konieczność obrzezania i przestrzegania żydowskiego prawa?

Do odnowy Kościoła nawoływali na przestrzeni lat m.in. św. Franciszek z Asyżu, Piotr Waldo, John Wycliffe, Jan Hus, Marcin Luter, Jan Kalwin czy Ulrich Zwingli i wielu innych, w tym uczestnicy Soboru Trydenckiego, John Wesley, pietyści, kolejne fale przebudzeń w Ameryce, Jan XXIII, który podczas Soboru Watykańskiego II zarządził „wietrzenie Kościoła”, czy wreszcie papież Franciszek, którego wypowiedzi i działania śledzą uważnie nie tylko katolicy.

Nikt z nas nie jest chodzącym ideałem, wręcz przeciwnie – wszyscy jesteśmy grzesznikami, dlatego też nasze wspólnoty parafialne i Kościoły, do których należymy, są tworami z założenia niedoskonałymi, potrzebującymi nieustannej odnowy. Odnowy, czyli reformacji rozumianej jako ponowne formowanie tego, co nie wyszło, co się skrzywiło, co odbiega od pożądanego kształtu. Uważam, że każdy Kościół, każdy zbór, wreszcie – każdy chrześcijanin powinien nieustannie sprawdzać i zmieniać swoje prawa, rytuały i sposób myślenia w oparciu o Słowo Boże.

Myślę, że można to porównać do procesu kształtowania glinianego naczynia. W księdze mojego ulubionego proroka Jeremiasza możemy przeczytać, że jak glina w ręku garncarza, tak my jesteśmy w ręku Boga (Jr 18,6). Pozwólmy Mu na to. Bądźmy podatni jak glina, a Bóg niech nas formuje – nasze serca, sumienia, myśli, nasz stosunek do innych ludzi, całe nasze wspólnoty. Wciąż na nowo, aż po kres czasów.

Daria Stolarska

wolontariusza Dzielnicy Czterech Świątyń, studentka teologii

Parafia Ewangelicko-Augsburska we Wrocławiu


 

Kłopotliwa wolność

Reformacja . . . w Niemczech (zachodnich, gdzie chodziłem do szkoły) dzień reformacji był dla mnie – i pewnie dla wielu „przeciętnych obywateli” –  takim świętem raczej abstrakcyjnym. Trochę jak 17 czerwca, dzień jedności Niemiec (do 1990 r.) w wymiarze świeckim, historycznym, tak i to święto, 31 października, dzień o korzeniach religijnych. Sprawa odległa historycznie.      I w jakim sensie może ona mnie dotyczyć?

No dobra, skutki reformacji (i kontrreformacji) widzieliśmy na co dzień. Chodząc do różnych kościołów, mając różne lekcje religii w jednej i tej samej szkole . . . Dzieląc regiony Niemiec z grubsza na te katolickie i te protestanckie…

Inna sprawa – postacie twórców reformacji. Marcin Luter, tak, to był człowiek z krwi i kości, oj tak, mimo że żył tak dawno temu. Jego proste zasady, jego zrozumiały język, jego rozmaite powiedzonka… I teologicznie, pardon, po prostu miał rację. Luter był i jest nam bliski. Pamiętam scenki z telewizji, kiedy pokazywano, jak w NRD, państwie niby bez Boga, kościoły obchodziły 500-lecie urodzin reformatora…  No i ten obraz tłumu ludzi, młodych niepokornych w NRD, którzy wtedy oddolnie oddali cześć Lutrowi, też niepokornemu. Jedna z wczesnych scen, gdzie zebrała się większa grupa ludzi w NRD w duchu „wolności chrześcijańskiej”, o której pisał reformator.

A propos wolności. Córka NRD-owskiego pastora, w 1989 roku studentka teologii, parę lat później przeszła na katolicyzm. Zapytałem ją wtedy, czy nie będzie tęskniła za ową „wolnością chrześcijańską”? Odpowiedziała: „U ewangelików wolność jest tak duża, że moje pytania przepadają w niej bez echa. A w Kościele katolickim przynajmniej jest obowiązująca linia, z którą można się zgadzać albo nie, i pewnie często nie będę się zgadzała, ale ona jest.” No tak, a my za to mamy wolność. Wolność to piękna, trudna, kłopotliwa rzecz.

 

dr Gerhard Gnauck

korespondent dziennika Die Welt w Polsce

Parafia Ewangelicko-Augsburska Świętej Trójcy w Warszawie


 

Wzory do naśladowania

Reformacja jest dla mnie procesem, który rozpoczął się w średniowieczu, ciągle trwa i ewoluuje. To dla mnie ruch, dzięki któremu rozwinęły się języki narodowe, rozpowszechniła edukacja, muzyka, kultura mieszczańska, parlamentaryzm i nastąpił rozwój ekonomiczny.

Dzięki niej przypomniane zostały zasady, na których powinniśmy budować swoje życie: solus Christus, sola Scriptura, solum verbum, sola gratia i sola fide. Ukształtowała typ człowieka, żyjącego według Pisma. Zwróciła jednocześnie uwagę na to, że każdy jest równie ważny, niezależnie od miejsca, które zajmuje w hierarchii społecznej oraz wolny – w ramach wolności chrześcijańskiej. Na dzisiejszy wizerunek luteran w naszym społeczeństwie pracowało wiele pokoleń wspaniałych i zaangażowanych osób. Nie oznacza to jednak, że w codziennym życiu mamy odnosić się tylko do wzorców przejętych z przeszłości. Każdy z nas swoim postępowaniem daje świadectwo wiary i może kreować coś nowego, dobrego zgodnie ze swym sumieniem i księgami wyznaniowymi naszego Kościoła.

Symbolem Reformacji jest dla mnie ks. dr M. Luter, jego ciągła praca nad sobą, odważne decyzje, niezłomna postawa trwania w prawdzie, bezpośredniość w działaniu. Słowa: Tak oto stoję, inaczej nie mogę… są zawsze obecne w moim życiu. Niezmiernie istotne jest dla mnie zachowanie tożsamości ewangelickiej, szczególnie w diasporze, w której żyję.

 

Aleksandra Molin

historyk sztuki i muzyk

Parafia Ewangelicko-Augsburska w Toruniu


 

Reformacja – Boża miłość za darmo

Tatusiu, wkrótce będziemy świętować Halloween – powiedziała radośnie kilkuletnia dziewczynka.

Nie kochanie, my świętujemy Pamiątkę Reformacji, a nie Halloween – odpowiedział ojciec dziecka.

A co to jest ta Reformacja? – zapytała zdumiona.

Dawno, dawno temu był sobie taki ksiądz…  –  zaczął tłumaczyć.

To podobnie, jak ty tatusiu! – wykrzyknęła przerywając.

Tak, masz rację, był zatem taki ksiądz, ale to nie byłem ja. Nazywał się Marcin Luter. Działo się to  w czasach, kiedy ludzie myśleli, że należy płacić pieniądze za to, żeby Pan Bóg ich kochał – wyjaśniał cierpliwie

Ale tatusiu, przecież Pan Bóg nie chce naszych pieniędzy. On nas kocha tak zwyczajnie, bez pieniędzy – wykrzyknął rezolutny przedszkolak.

No właśnie, ale wtedy, pięćset lat temu ludzie jeszcze o tym nie wiedzieli, a Marcin Luter im o tym przypomniał – cierpliwie tłumaczył ksiądz-rodzic.

Ale tatusiu, skąd on to wiedział, skoro inni ludzie nie wiedzieli i płacili? – Nie ustępowała dziewczynka.

Ksiądz Luter przeczytał to w Biblii – księdze opowiadającej o Bogu i Panu Jezusie. Wtedy niewielu ludzi umiało czytać. Luter nauczał innych, w jaki sposób czytać Biblię i jak ją rozumieć.  Właśnie tę prawdę tam odnalazł i ją ogłosił. To ogłoszenie mówiące, że Boża miłość jest za darmo – bez płacenia – to jest właśnie Reformacja kochanie. Takie trudne słowo.

Wiesz co tatusiu, fajna ta Reformacja.

Przyznam, że to było jak dotąd najtrudniejsze dla mnie wyzwanie katechetyczne – wytłumaczyć pięcioletniemu dziecku, czym właściwie jest Reformacja. Przy tym uświadomiłem sobie, co tak naprawdę stanowi jej rdzeń: odkrycie prawdy o tym, że Boża łaska jest za darmo i dotyka każdego grzesznika, który się na nią otworzy i zrozumie, że bez niej nie sposób żyć. Prawda ta wynika z lektury Słowa Bożego, co oznacza, że aby poznać Boga, Jego zbawczy plan wobec człowieka należy studiować Biblię. Szczególny nacisk trzeba tu położyć na słowo „studiować”. Nie oznacza ono pobieżnego przeczytania, a za takie uznaję usiłowania interpretacyjne odnoszące się tylko do współczesności i  obejmujące tylko dosłowne znaczenie tekstu. Studiowanie natomiast to zmaganie się z tekstem, poszukiwanie pierwotnego znaczenia, intencji autorów. Nie chodzi o egzegezę i sięganie do hebrajskiego, czy greckiego tekstu. Mam na myśli równoległe do lektury Biblii czytanie komentarzy i omówień. Tylko takie intensywne, wręcz wielowarstwowe poszukiwanie sensu i głębi tekstu pozwala na jego zrozumienie. To z kolei pozwala uniknąć błędów, wypaczeń, czasem nawet herezji. Reformacja ma zatem ścisłe osadzenie na fundamencie biblijnym zgodnie z renesansową zasadą ad fontes – powrotu do źródeł.

Reformacja dzieje się za każdym razem, kiedy człowiek poszukujący Boga otwiera Biblię, czyta ją, usiłuje zrozumieć i sięga po pomoce, które to ułatwiają. Taką pomocą może być też godzina biblijna, czy rozmowa z teologiem. Reformacja dzieje się jednocześnie wtedy, gdy ów poszukujący odkrywa łaskawego Boga, który nie oczekuje żadnych świadczeń w zamian za swoją miłość. Bo kocha tak zwyczajnie – po prostu – pragnie tylko lub „aż” odwzajemnienia tego uczucia.

Fajna ta Reformacja. Halloween może się schować.

 

ks. Wojciech Pracki

rzecznik prasowy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego


 

Biblia w ręku

31 października ma dla mnie czysto symboliczny wymiar. Przede wszystkim chcę dziękować za szczególną postać, bez której Reformacja nie miałaby miejsca, przynajmniej w okresie średniowiecza. Historia pokazała, że zmiany w Kościele były konieczne. Bóg obdarzył Marcina Lutra niezwykłą charyzmą i odwagą, niewątpliwie działał jako Boże narzędzie. Fakt, że tak odważnie stawał przed możnymi swego świata zasługuje na podziw. Dlatego podziwiam i czuję wielki szacunek wobec niego. Jest dla mnie jedną z najważniejszych postaci historycznych. Największym zaś dla mnie osiągnięciem jest danie nam Biblii do ręki.

Wielkim absurdem Kościoła było używanie niezrozumiałego dla przeważającej większości języka. Dzięki temu, że mogę sama, w domu przeczytać Biblię rozwijam swą osobistą więź z Bogiem. Chodzenie do kościoła i uczestnictwo w nabożeństwie jest tylko jednym z  elementów potrzebnych dla mojej wiary. Z przerażeniem widzę, że coraz częściej zapominamy o tym cennym darze. Wychowywałam się w ewangelickiej rodzinie. Biblia była dla mnie bardzo ciekawą lekturą, czytała nam ją mama, starsza siostra. Gdy już potrafiłam- czytałam ją sama. Tak, zdecydowanie Biblia, której mogę słuchać, czytać i dotknąć, moja własna- to cenny dar Reformacji.

 

Anna Bujok

katechetka i pedagog

Parafia Ewangelicko-Augsburska w Drogomyślu


 

Reforma i bezkompromisowość

Po pierwsze, jest to w historii Zachodu niebagatelne wydarzenie, oczywiście rozciągnięte w czasie. W Polsce było ono co prawda krótkotrwałe, ale intensywne. Ba, jego czas przypadł na okres nazwany złotym wiekiem. Elity Rzeczpospolitej włączyły się do reformy chrześcijaństwa. Weszły w twórczy dialog ze światem Zachodu. Symbolem naszego wkładu w wymiarze europejskim jest postać Jana Łaskiego Młodszego. I nikt nam tego nie odbierze, chyba że my sami.

Jaki płynie stąd wniosek? Jeśli ktoś w Polsce wypiera się reformacji jako części narodowego dziedzictwa, neguje tym samym historyczne związki naszego kraju z Europą Zachodnią. W tym historycznym ujęciu wartością reformacji była z pewnością podróż do źródeł (ad fontes) Objawienia. A następnie przybliżenie tych źródeł ludom w ich własnych językach.

Natomiast wartością „obywatelską” historycznej reformacji okazała się bezkompromisowość odnowicieli chrześcijaństwa i pojedynczych ludzi, zwykłych wiernych. Często odsądzana jest dziś od czci i wiary. Bo reformatorzy „nie okazali posłuszeństwa”. Nie wznieśli się ponad „osobiste ambicje”. Te zarzuty są na ogół niesprawiedliwe, ale pozostawmy je historykom.

W drugim znaczeniu reformacja wykracza poza rozmaite tradycje protestanckie i jako taka jest wspólna całemu chrześcijaństwu. Innymi słowy, każde wyznanie ma swoją reformację.

Taką reformację prowokuje m.in. następujące pytanie: co jest naprawdę ważne w chrześcijaństwie? Być może ta odpowiedź się nie zmienia. Zmieniają się tylko środki, które ją wyrażają. Ale to pytanie warto sobie stawiać.

Inny kształt tego pytania jest taki: czy nasze chrześcijaństwo i jego ziemski kształt (i ten wspólnotowy, i ten jednostkowy) oddają w pełni przesłanie Mistrza z Nazaretu? Albo jeszcze inaczej. Czy gdzieś zatracamy się w tym zapośredniczeniu, jakim jest dla nas religia instytucjonalna?

Tak pojęta reformacja zachodzi we wszystkich Kościołach. Tylko że w każdym ma miejsce według jego własnej logiki i w odpowiednim dla niego czasie. Znakiem reformacji Kościoła rzymskiego był Sobór Watykański II. Jest to i dla mnie wielkie źródło inspiracji. Widać jednak, że ta rewolucja duchowa nie zaszła we wszystkich katolickich głowach. Niektóre są na nią szczególnie impregnowane.

Nasza reformacja z kolei – ewangelików, czy szerzej protestantów – każe stawiać pytania w rodzaju: czy exodus z Rzymu wart był dalszych podziałów w chrześcijańskiej rodzinie? To zaledwie jedno przykładowe pytanie, jakie możemy sobie postawić.

Jak widać, reformacja w drugim ujęciu nie tyle kiedyś miała miejsce w poszczególnych Kościołach. Ona wciąż się w nich dokonuje. Jeśli tylko mamy uszy, aby słuchać.

 

Tomasz Mincer

redaktor naczelny dwutygodnika „Pismo er”

Parafia Ewangelicko-Reformowana w Warszawie


 

Świadomość i wyzwanie

Reformacja i jej spuścizna teologiczna, intelektualna, duchowa ukształtowała moją wiarę, to jak patrzę na świat, w jakich ramach żyję. Pochodzę z rodziny ewangelickiej, moje własne poszukiwania związane z wiarą też doprowadziły do świadomego wyboru luteranizmu. Tematy związane z wiarą, ale też i wyznaniowością, stale pojawiają się w moim życiu. Mówiąc krótko – Reformacja znaczy dla mnie wiele, choć nigdy nie rozpatrywałam tego wydarzenia w kontekście osobistym. Pewne sprawy po prostu były – standardy zachowań, religijność, w jakiej wyrosłam, możliwość samodzielnego czytania Pisma Świętego, poszukiwania odpowiedzi i kształtowania swojej wiary. Bycie ewangeliczką stało się częścią mojej tożsamości.

Jednocześnie Reformacja ze swoimi postulatami wiary przejawiającej się w świadectwie życia jest ciągłym wyzwaniem. Do życia uczciwego, bycia dobrą żoną, dobrą matką, dobrym człowiekiem, dostrzegania Boga w świecie, w drugim człowieku. Reformacja każe żyć świadomie, odpowiedzialnie.

Myślę, że nie będzie wielką przesadą, jeśli powiem, iż to właśnie wpływom Reformacji w znacznej mierze zawdzięczam rzeczywistość, w jakiej dziś żyję.

 

Ewa Wunsz

koordynatorka ds. wolontariatu Diakoni Polskiej

Parafia Ewangelicko-Augsburska w Koninie