Kościół na Śląsku Cieszyńskim i w diasporze – rozmowa z ks. Tomaszem Bujokiem

Na czym polega odmienność Śląska Cieszyńskiego i Kościoła w głębokiej diasporze i jakie wyzwania duszpasterskie stwarza Internet? O tym i wielu innych sprawach rozmawiamy z ks. Tomaszem Bujokiem, proboszczem pomocniczym Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Drogomyślu.


Czy możemy mówić w Polsce o różnych luteranizmach czy nawet różnych Kościołach luterańskich, biorąc pod uwagę Kościół na Śląsku Cieszyńskim i ten w głębokiej diasporze?

O dwóch Kościołach nie, ale z pewnością o dwóch typach pobożności. Mamy też różne rozumienia luteranizmu. Diaspora jest inna ze względu na swoje specyficzne uwarunkowania. Śląsk Cieszyński ma inne podejście do Kościoła, co ma oczywiście swoje plusy i minusy.

Pobożność to nie tylko rytuały, przyzwyczajenia i tradycje, a więc elementy, które świadczą o pewnej odrębności tego ‚Kościoła ludowego’ jak nieraz określa się Kościół na Śląsku Cieszyńskim, ale to również inne czynniki, które utrudniają bądź uniemożliwiają poczucie zadomowienia cieszyniakom w diasporze i na odwrót.

Zazwyczaj ewangelicy przybywający z diaspory na Śląsk Cieszyński potrafią się lepiej zaaklimatyzować niż na odwrót. Obserwuję często problem z ewangelikami ze Śląska Cieszyńskiego, wyjeżdżającymi w inne części Polski. Niedawno rozmawiałem z jednym z naszych kapelanów służb mundurowych, który również potwierdził moje obserwacje, że ewangelicy ze Śląska mają problem z przyznaniem się do tego, kim są poza Cieszyńskim. Z moich doświadczeń w pracy z młodzieżą czy studentami wynika, że wyjeżdżają do ośrodków akademickich ze Śląska Cieszyńskiego i kiedy się ich pytam, czy uczestniczą lokalnie w nabożeństwach ewangelickich czy spotkaniach studenckich to zwykle jest tak, że odpowiedź brzmi ‚nie’. Kiedy są w domu to przychodzą do kościoła i funkcjonują w parafii.

To może jednak dwa różne Kościoły? Nie tylko kwestia różnego przeżywania tożsamości ewangelickiej, ale też jakiś rozziew w aspekcie instytucjonalnym?

Nie, wydaje mi się, że jest to związane z pewną kultura Śląska Cieszyńskiego i mocno podkreślanej miłości do Małej Ojczyzny, co jest przecież czymś bardzo pozytywnym. Może dlatego ludziom młodym opuszczającym rodzinne strony trudniej jest się znaleźć w innym miejscu, mając wpojone, że ich Małą Ojczyzną jest Śląsk. To się przekłada również na Kościół.

A czy nie jest to problem teologiczno-duszpasterski skoro wyznajemy wiarę w jeden, święty, powszechny (na Śląsku ‘chrześcijański’) Kościół, skoro należymy do jednego organizmu kościelnego, a jednak świadomość eklezjalna jest zgoła odmienna? Kto jest temu winien?

Świadomość eklezjalna przynależności do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego jest na Śląsku Cieszyńskim bardzo mocna. Bardzo często zaskakują mnie młodzi ludzie, którzy w różnych relacjach opowiadają, jak dali świadectwo, że są ewangelikami w akademiku czy nowym miejscu życia. Ale z drugiej strony z różnych przyczyn nie angażują się w życie parafii, na terenie której mieszkają i studiują.

Nasuwa się skojarzenie Kościoła na Śląsku Cieszyńskim nie tylko jako jednej z sześciu diecezji, największej, ale o wiele bardziej takiego Landeskirche, Kościoła krajowego.

W jakiejś mierze tak, choć jak mówiłem istnieje bliski związek między Kościołem a Małą Ojczyzną. Jedno związane jest z drugim, te relacje nie istnieją w taki sposób w diasporze. Mamy zatem do czynienia ze zbiciem dwóch różnych światów, ale jednocześnie tożsamych kulturowo. Sam jestem ze Śląska Cieszyńskiego, pracowałem w diasporze i tak to odczuwam. To nie jest tak, że jeśli gdzieś jedziemy z wycieczką parafialną to odgradzamy się od miejscowego zboru. To nie jest kwestia o charakterze teologicznym, a regionalnym, cieszyńskiej mentalności.

Pozostawiając regionalizm to jakie są różnice w odczuwaniu i przeżywaniu Kościoła, uwzględniając doświadczenia Księdza z diaspory i na Śląsku Cieszyńskim?

W diasporze Kościół jest czymś o wiele cenniejszym niż na Śląsku Cieszyńskim. Poczucie ilości i skali powoduje, że w diasporze jest przywiązanie do Kościoła jest mocniejsze. Procentowo udział w nabożeństwie poza Śląskiem Cieszyńskim jest zdecydowanie większy.

Tzw. fenomen ewangelicyzmu kulturowego na Śląsku Cieszyńskim jest silniejszy?

Tak. Jest jednak coś takiego wśród cieszyńskich kulturowych ewangelików, że wprawdzie stosunek do Kościoła jest luźny, to jednak uważają się za ewangelików i każda zmiana w Kościele budzi ich sprzeciw. Jest to mocne osadzenie w tradycji rozumianej jako ‘tak było i tak ma być’.

Przykład?

Skoro od zawsze w pamiątkę założenia kościoła nabożeństwa były zawsze na placu to tak powinno zostać. Skoro świąteczne nabożeństwa jutrzenne w Boże Narodzenie były o 5 rano, a niektóre parafia przeniosły je na późny wieczór wigilijny to wtedy już jest źle.

To nie są sprawy nawet drugorzędne, a przynajmniej trzeciorzędne. Czy to nie stwarza niebezpieczeństwa, iż rzeczy nieistotne urastają do rangi niebotycznej?

Na nieszczęście czasem się tak zdarza, że pewne zmiany w Kościele odbierane są nawet jako kryptorzymskokatolickie. W naszych nabożeństwach czynny udział biorą konfirmanci jako lektorzy Pisma Świętego i dzieje się tak od wielu lat. Dziś już problemu nie ma, ale kiedyś pojawiały się głosy, że skoro jest ksiądz to on powinien czytać, a nie wprowadzać ‘ministrantów’.

Wiadomo, że inaczej funkcjonują parafie diasporalne w dużych aglomeracjach, gdzie sekularyzacja postępuje dość szybko. A jak ten fenomen wygląda na Śląsku Cieszyńskim? Nawiązując do bliskiej Księdzu terminologii kolejowej: jedziecie już Pendolino czy wciąż pociągiem regionalnym relacji Skoczów – Wisła Głębce?

Chciałbym wierzyć, że jest to tempo pociągu regionalnego, ale trzeba mieć świadomość, że procesy sekularyzacyjne w polskim społeczeństwie, generalnie rzecz ujmując, będą przyspieszać i wówczas przesiądziemy się z regionalnego na Pendolino, w tym kontekście – niestety! My jako Kościół nie jesteśmy wyłączeni z tych procesów. Życie wielkiego miasta jest inne, ale tylko w niewielkim stopniu wiejskie, czy małomiasteczkowe społeczności wpływają na spowolnieniu tego pociągu. Zmiany społeczne też zachodzą poza wielkimi ośrodkami miejskimi. Powszechnie uważa, że społeczności wiejskie są dość konserwatywne. Kiedy 14 lat temu przychodziłem do parafii w Drogomyślu i prowadziłem rozmowy przedmałżeńskie pytałem, zresztą wciąż o to pytam, czy para mieszka ze sobą przed ślubem…

Serio?

Tak.

Ale czy to jest w ogóle sprawa księdza kto z kim mieszka przed ślubem czy po?

Chodzi o coś zupełnie innego i zdaje sobie sprawę, że to może wyglądać nieco szokująco, ale interesuje mnie ta kwestia dlatego, aby wiedzieć jak poprowadzić rozmowę. To nie jest kwestia oceny kogokolwiek. Pytam, aby się dowiedzieć, a nie wygłaszać sądy moralne. Jeśli nupturienci mówią, że mieszkają ze sobą to nie będę przed nimi odkrywał Ameryki, bo już wiele rzeczy ze sobą przeżyli i nie chodzi tylko o seksualność, ale bycie ze sobą w takim codziennym życiu. Chodzi o relację między dwojgiem ludźmi, która już istnieje i nie będę im opowiadał o tworzeniu wspólnego powszedniego dnia i pouczał, skoro oni już o tym wiedzą, jak te relacje funkcjonują. Wracając jednak to meritum to jeszcze 14 lat temu mało która para mieszkała ze sobą przed ślubem. Teraz jest odwrotnie i jest to ogólnie akceptowalny stan rzeczy.

W jakim stopniu Internet i serwisy społecznościowe wpłynęły w ogóle na zmianę mentalności w ewangelickiej enklawie na Śląsku Cieszyńskim. Jakie są doświadczenia…

Wiejskiego proboszcza?

Mniej więcej…

Ależ jestem wiejskim księdzem.

No dobrze. Więc co z Facebookiem, Twitterem, Snapchatem i innymi zdobyczami techniki?

Te narzędzia wpłynęły bardzo mocno na zmianę postaw. Może nie zdarzyła się rewolucja, ale dość intensywny proces. Dzisiaj kiedy mówimy o wsi często myśli się o technicznej ignorancji i zakompleksieniu. Absolutnie tak nie jest i to się zmieniło właśnie dzięki Internetowi. Chciałbym zauważyć, że szkoły wiejskie w powiecie cieszyńskim mają lepsze wyniki z egzaminów ogólnopolskich niż ich koleżanki i koledzy z wielkomiejskich środowisk. To pokazuje, że Internet był pewną szansą, która została wykorzystana. W mojej ocenie w pracy z młodzieżą nieobecność duszpasterza w Internecie jest błędem. Sam jestem na Facebooku. Co roku z konfirmantami zakładam grupę konfirmacyjną na Facebooku, co pozwala mi na szybki kontakt także już po konfirmacji i na przykład zapraszać na różne wydarzenia lub zachęcać do różnych aktywności, które dzieją się w parafii. Jest to narzędzie w pracy duszpasterskiej, które wykorzystuję i uważam, że jest to wielka szansa.

Wielu księży jest sceptycznych wobec Facebooka chociażby z powodu zakłócenia prywatności…

Ale to ja decyduję o tym, ile tej prywatności udostępniam i komu. Facebook jest o tyle ciekawy, bo pokazuje sposób myślenia ludzi, co czasem może być interesujące dla obydwu stron dialogu.

Jak Facebook zmienił komunikację z młodzieżą?

Za konfirmantami nie jestem już w stanie nadążyć, jeśli chodzi o ich slang i nawet nie próbuję. Staram się być elastyczny, ale z młodymi jest mi coraz trudniej rozmawiać. Może też dlatego, że oni mają też coraz większe trudności, żeby w ogóle ze sobą rozmawiać. Piszą głównie SMS-y, używają komunikatorów i umiejętność rozmowy znacznie osłabła.

Czego możemy się od siebie nauczyć – ewangelicy żyjący w diasporze i ci ze Śląska Cieszyńskiego?

Już dawno nie pracuję w diasporze, ale myślę, że wiem czego Śląsk Cieszyński może nauczyć się od diaspory: docenienia Kościoła luterańskiego, nie tylko w wymiarze masowym, ale tym mocno tożsamościowym, budowania społeczności. Jest to trudniejsze na Cieszyńskim ze względu na skalę, gdyż mniejsze społeczności łatwiej się konsolidują. Kiedy cieszyniacy słyszą historie o współwyznawcach z diaspory, którzy kilkadziesiąt kilometrów muszą dojeżdżać na nabożeństwie są pełni podziwu, ale czasem ciężko im samym jest przyjść do kościoła, który jest tuż obok.

Śląsk Cieszyński jest jedynym miejscem w Polsce, gdzie – z wyjątkiem Podlasia – gdzie pojęcia mniejszości i większości wyznaniowej nabierają innego znaczenia. Jak się miewa laboratorium ekumeniczne na Śląsku Cieszyńskim?

Źle. Niestety, osobiście mam niedobre doświadczenia. Na początku mojej służby powierzono mi prowadzenie katechezy w Ochabach i tam był bardzo otwarty proboszcz, z którym współpracę rozpoczął już mój poprzednik, ks. Rafał Miller, obecnie w Sycowie. Organizowane były mecze, z których dochód przekazywano na cele charytatywne, w tym dożywianie dzieci. Proboszcz się zmienił i cała sytuacja się też zmieniła. Jeśli chodzi o rzeczywistość poza moją parafią to z pewnością nie znam szczegółów jak współpraca międzywyznaniowa układa się w całej diecezji, ale miejsc, gdzie jest ona zawalająca jest niewiele. Może są parafie, gdzie ekumenia funkcjonuje fajnie, natomiast słyszałem niestety wiele negatywnych przykładów.

Dzieje Śląska Cieszyńskiego to też wielokulturowość w różnych aspektach – pozytywnych i negatywnych, w tym prześladowań, rozrywanych relacji i uchodźców. Jak obecny kryzys odbierany jest w lokalnej społeczności?

Bardzo różne. Jest dużo obaw jak przed każdym nowym i innym. To w końcu naturalne, gdyż to co nieznane budzi lęk. Myślę jednak, że rolą Kościoła jest przełamywanie lęków i obaw. Trzeba też pokazywać, że w wielu momentach historii nasi dziadowie i pradziadowie też byli uchodźcami i znajdowali schronienie. Zadaniem Kościoła jest odpowiadanie na te potrzeby. Musimy dużo ze sobą rozmawiać.

Jakie znaczenie ma lub mógłby mieć zbliżający się jubileusz 500-lecia Reformacji tutaj na Śląsku Cieszyńskim?

Ogromne! Spodziewam się, że będzie to spora mobilizacja Kościoła na Śląsku Cieszyńskim, czy ściślej w naszej diecezji. Przygotowywane są uroczystości w Bielsku i myślę, że będzie to ważne wydarzenie, dzięki któremu wielu naszych wiernych się uaktywni.

+++

ks. Tomasz Bujok, proboszcz pomocniczy Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Drogomyślu, opiekuje się filiałem w Pruchnej. Wcześniej pracował w parafiach luterańskich w Łodzi i Wrocławiu. Pasjonat kolei. Żona Anna jest teologiem i katechetą, mają dwie córki.

>> kościół ewangelicko-augsburski w Pruchnej

>> kościół ewangelicko-augsburski w Drogomyślu